Jeśli ci się przez wrodzoną ułomność przytrafi, że coś zaniedbasz uczynić, coś powinien, albo przez niedostateczne czuwanie nad sobą, powiesz coś nierozważnie, albo się zniecierpliwisz, czy też dopuścisz się obmowy, a przynajmniej chętnie jej będziesz słuchał, albo się poddasz ciekawości, podejrzliwości, lub innym podobnym uczuciom, i winy takiej dopuścisz się nie raz, ale często, i nawet bardzo często i to po formalnych i uroczystych postanowieniach większego czuwania nad sobą – niech cię jednak to wszystko wcale nie trwoży. Nie rozbieraj ze strachem tego, co się już stało, nie trap się tym, nie wyprowadzaj sobie takich wniosków, że już wszystko stracone, że się na nic nie zda twoja usilna praca nad sobą, że musisz iść chyba niewłaściwą drogą, bo byś przecie tak często po tyle razy na dzień nie upadał, że to dowód wielkiej słabości i niestałości przy tak silnych postanowieniach itp.
Wszystkie takie przypuszczenia rodzą tylko smutek i upadek na duchu i tysiączne próżne obawy, które mogą przywieść duszę do rozpaczy, że już nigdy do wyższego stopnia doskonałości nie dopnie i to z przyczyny własnej gnuśności i zbyt słabych postanowień.
Nieraz i to ci przyjdzie na myśl, że Panu Bogu służysz jakby na żarty, i będziesz się tego wstydził przed Bogiem, nie śmiejąc się doń zwrócić ani odezwać.
(…) Nie wiedzą [takie dusze], że choćby się kto dopuścił tego wszystkiego, cośmy tu już wymienili i wiele, wiele więcej, to jedno potem miłosne zwrócenie się do Boga więcej znaczy i więcej duszy pomoże, niż te wszystkie smutki, refleksje, badania i rachowania się z sumieniem, zwłaszcza w kwestii zwykłych, powszednich grzechów. A w razach nadzwyczajnych upadków, najroztropniej jest udać się o radę do jakiej światłej osoby, a najlepiej do duchownego ojca swego.
Nie dość na tym. Ja się jeszcze dalej posuwam i twierdzę, że to miłosne i ufne nawrócenie do Boga, nie tylko w codziennych, powszednich grzechach praktykować mamy, ale i w ciężkich, jeśli Bóg dopuści, że w nie wpadniemy, choćby nie raz, ale często i nie z ułomności, ale ze złości. Bo i w takim razie skrucha i żal w tak zaniepokojonym i skrupulatnym sercu same nie podźwigną nigdy duszy i do doskonałości nie doprowadzą; ale do tego potrzeba koniecznie dodać ową miłość ufną i ufność miłosną w dobroć i miłosierdzie Boże. A to jest jeszcze niezbędniejsze dla tych, którzy nie tylko pragną wyjść ze stanu grzechowego, ale nadto dążą do cnoty i doskonałego zjednoczenia z Bogiem.
Św. Piotr z Alkantary, Pokój duszy