Bracia moi, niech wielu z was nie staje się nauczycielami, wiedząc, że cięższego sądu doznacie. W wielu bowiem rzeczach upadamy wszyscy. Jeśli kto w słowie nie upada, ten jest mężem doskonałym; może także na wodzy trzymać całe ciało. A jeśli koniom wkładamy wędzidła w pyski, aby nam były posłuszne, to całym ciałem ich kierujemy. Oto i okręty, choć wielkie są i przez potężne wiatry pędzone, kieruje malutki ster, dokąd zechce wola kierującego. Tak i język jest wprawdzie małym członkiem, ale wielkie rzeczy dźwiga. Oto jak mały ogień, jakże wielki las podpala.
I język jest jak ogień, świat nieprawości. Język jest między członkami naszymi tym, co plami całe ciało i zapala koło życia naszego, rozpalony przez piekło. Wszelki bowiem rodzaj zwierząt i ptaków i wężów i innych poskramia się i jest poskromiony przez naturę ludzką; lecz języka nikt z ludzi nie może poskromić: zło niespokojne, pełne jadu śmiertelnego.
Nim to błogosławimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi stworzonych na “podobieństwo Boga”. Z tychże ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Nie powinno tak być, bracia moi (Jk 3, 1-10).